Sousa poszedł sobie tam, gdzie ...
Trenera można tylko zwolnić. Sam nie może odejść i przestać trenować zespół. Taka niepisana zasada panuje w zawodowym sporcie. Oczywiście są wyjątki i z takim nieprzyjemnym wyjątkiem mamy do czynienia w przypadku polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Oczywiście gdyby nie była to reprezentacja Polski i do tego w piłce nożnej to zapewne nikt by się tym nie interesował. Niestety, ale spotykało to właśnie nas, bo Paulo Sousa postanowił zrejterować ze stanowiska selekcjonera polskiej repy.
Szum się zrobił olbrzymi, ale tak po ludzku można Sousę zrozumieć, bo po porażce w meczu z Węgrami trudno było uwierzyć, że polska reprezentacja to rodzina, a już na pewno nie są to muszkieterowie.
W sumie stało się bardzo dobrze, bo tak naprawdę Portugalczyk od początku był traktowany w Polsce z rezerwą, a oczekiwania kierowane w stosunku do Sousy były irracjonalne. Tutaj i Alex Ferguson nic by nie pomógł.
Oglądając mecze polskiej reprezentacji przez ostatnie 10 lat mam nieodparte wrażenie, że cały czas oglądam ten sam mecz. Słowa wypowiadane przez reprezentantów Polski w piłce nożnej w trakcie konferencji prasowych to jedno, a to, co widzimy na boisku to całkiem inna opowieść. W zawodowym futbolu liczą się tylko kluby. Inne rozgrywki odchodzą w zapomnienie. Tak po prostu jest. To już nie ten sport, co kiedyś. Wszystko kręci się wokół mamony i nikt tego nie zmieni.
Mam nadzieję, że nauczkę, jaką dał Sousa wszystkim w Polsce zapamiętamy i
wyciągniemy z niej wnioski. Po pierwsze nie ma się co tak napinać, jeżeli
chodzi o reprezentację Polski w piłce nożnej:
- niczego nie zwojuje w świecie, bo "chłopacy" nie mają motywacji, a piłka nożna to dzisiaj praca, jak każda inna,
- selekcjonerem powinien być człowiek, który zna polskie środowisko piłkarskie.
... szkoda czasu na tą mydlaną operę.
Skomentuj wpis