Zwycięstwo nad Gruzją cieszy, ale wygłaszane teorie nie za bardzo ...
Chyba nie ma żadnego kibica w Polsce, którego nie ucieszyła wczorajsza wygrana z Gruzją w stosunku 4:0 w meczu eliminacyjnym do Euro 2016. Przy stracie punktów przez Irlandię (przegrała w Glasgow 1:0 ze Szkocją), Polska stała się samodzielnym liderem grupy z 10 punktami po czterech meczach. Za nami silna stawka pościgowa. Niemcy, Irlandia i Szkocja, które zdobyły po 7 punktów.
Mecz z Gruzją w Tbilisi miał jednak dwa oblicza. Niewiele brakowało, aby to Gruzini zdobyli prowadzenie w pierwszej połowie. Jednak po zdobyciu bramki przez Kamila Glika w drugiej połowie całkowicie uszło powietrze z Gruzinów. To cieszy, że Polacy potrafią wykorzystać takie szanse i starają się zdobywać kolejne bramki, a nie tylko utrzymać korzystny wynik. Kto jeszcze pamięta określenie "kunktatorska gra". Kiedyś było w stałym użyciu.
Jednak po meczu w wielu komentarzach zaczęły dźwięczeć "narodowe" tony. Teraz jest wspaniale, bo nie grają "oni". Za piłkarskie niepowadzenia ostatnich lat winni są tzw. farbowani piłkarze, którym nie udało się w własnych krajach i skorzystali z oferty płynącej od polskich selekcjonerów. Wiadomo o jakich piłkarzy chodzi, bo ich tak dużo nie było.
Muszę przyznać, że niepodobna mi się taka retoryka. Może i były jakieś niesnaski pomiędzy samymi piłkarzami, ale nie byłbym taki wyrywny w oskarżaniu tych piłkarzy, że im się nie chciało. Z punktu widzenia kibica, bo tylko w ten sposób mogę się wypowiedzieć, to przede wszystkim nie zadbano o prawidłową integrację piłkarzy. Każdy piłkarz, tak, jak każdy z nas potrzebuje czuć się potrzebny, aby dać z siebie wszystko. Mam spore wątpliwości, czy piłkarze z polskimi korzeniami czuli się naprawdę potrzebni. Może się mylę, ale nie zawsze ...
Poza tym, jak słusznie zauważył po meczu Robert Lewandowski, w obecnej chwili nic jeszcze nie zdobyliśmy. Przed naszymi piłkarzami jeszcze duża praca do wykonania. Na dęcie w zwycięskie surmy przyjdzie jeszcze czas.
Mecz z Gruzją w Tbilisi miał jednak dwa oblicza. Niewiele brakowało, aby to Gruzini zdobyli prowadzenie w pierwszej połowie. Jednak po zdobyciu bramki przez Kamila Glika w drugiej połowie całkowicie uszło powietrze z Gruzinów. To cieszy, że Polacy potrafią wykorzystać takie szanse i starają się zdobywać kolejne bramki, a nie tylko utrzymać korzystny wynik. Kto jeszcze pamięta określenie "kunktatorska gra". Kiedyś było w stałym użyciu.
Jednak po meczu w wielu komentarzach zaczęły dźwięczeć "narodowe" tony. Teraz jest wspaniale, bo nie grają "oni". Za piłkarskie niepowadzenia ostatnich lat winni są tzw. farbowani piłkarze, którym nie udało się w własnych krajach i skorzystali z oferty płynącej od polskich selekcjonerów. Wiadomo o jakich piłkarzy chodzi, bo ich tak dużo nie było.
Muszę przyznać, że niepodobna mi się taka retoryka. Może i były jakieś niesnaski pomiędzy samymi piłkarzami, ale nie byłbym taki wyrywny w oskarżaniu tych piłkarzy, że im się nie chciało. Z punktu widzenia kibica, bo tylko w ten sposób mogę się wypowiedzieć, to przede wszystkim nie zadbano o prawidłową integrację piłkarzy. Każdy piłkarz, tak, jak każdy z nas potrzebuje czuć się potrzebny, aby dać z siebie wszystko. Mam spore wątpliwości, czy piłkarze z polskimi korzeniami czuli się naprawdę potrzebni. Może się mylę, ale nie zawsze ...
Poza tym, jak słusznie zauważył po meczu Robert Lewandowski, w obecnej chwili nic jeszcze nie zdobyliśmy. Przed naszymi piłkarzami jeszcze duża praca do wykonania. Na dęcie w zwycięskie surmy przyjdzie jeszcze czas.
Skomentuj wpis