Cel uświęca środki w piłce nożnej! Zwyciężyć za wszelką cenę!
Zapewne zagorzali miłośnicy piłki nożnej mieli okazję obejrzeć za pośrednictwem telewizji mecz Ligii Europy pomiędzy Tottenhamem, a ukraińskim Dnipro. Zespół Dnipro Dniepropetrowsk co prawda wygrał pierwszy mecz 1:0, ale w rewanżu nie był faworytem.
Jednak boisko zweryfikowało aktualną dyspozycję piłkarzy obu zespołów. W pierwszej połowie i na początku drugiej to Dnipro prezentowało się lepiej i ku zaskoczeniu wielu obserwatorów zdobyło bramkę, obejmując prowadzenie w meczu. Od tego momentu Tottenham musiał zdobyć aż 3 bramki, aby awansować i ... udało się.
Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie okoliczności w jakich zespół z Londynu zdołał wygrać mecz 3:1.
Przełomowym momentem w meczu okazała się czerwona kartka, którą otrzymał Roman Zozulia. Czerwona kartka normalna rzecz, ale tak nie było w tym meczu. Wszytko za sprawą symulki Belga Jana Vertonghena. Belg sprowokował sytuację symulując, że został celowo uderzony w twarz. Pytaniem pozostaje co robili sędziowie i gdzie mieli oczy? Jeżeli jakiś ruch wykonał Zozulia, to nie odbyło się to bez inicjatywy Belga.
Nie była to jedyna zauważalna "rola" sędziów w tym meczu. Na początku spotkania jeden z piłkarzy Dnipro otrzymał cios łokciem. Kamery to pokazały, ale sędzia nic nie widział!
Ta sytuacja tak rozbiła zespół Dnipro, że Tottenham bez większego wysiłku wygrał mecz. Gdyby nie osłabienie zespołu z Dniepropetrowska zapewne Tottenham nie strzeliłby kolejnych dwóch bramek i nie uzyskał awansu.
Ciekawe co z tym zrobią władze piłkarskie? Zapewne nic, bo symulowanie to normalka w piłce nożnej!
Zawsze darzyłem zespół Tottenhamu sporą sympatią. Tą sympatię w dużej części utracili, a sam Jan Vertonghen ... szkoda słów.
W sumie, czy jest się czym ekscytować? To przecież piłka. Biznes.
Jednak boisko zweryfikowało aktualną dyspozycję piłkarzy obu zespołów. W pierwszej połowie i na początku drugiej to Dnipro prezentowało się lepiej i ku zaskoczeniu wielu obserwatorów zdobyło bramkę, obejmując prowadzenie w meczu. Od tego momentu Tottenham musiał zdobyć aż 3 bramki, aby awansować i ... udało się.
Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie okoliczności w jakich zespół z Londynu zdołał wygrać mecz 3:1.
Przełomowym momentem w meczu okazała się czerwona kartka, którą otrzymał Roman Zozulia. Czerwona kartka normalna rzecz, ale tak nie było w tym meczu. Wszytko za sprawą symulki Belga Jana Vertonghena. Belg sprowokował sytuację symulując, że został celowo uderzony w twarz. Pytaniem pozostaje co robili sędziowie i gdzie mieli oczy? Jeżeli jakiś ruch wykonał Zozulia, to nie odbyło się to bez inicjatywy Belga.
Nie była to jedyna zauważalna "rola" sędziów w tym meczu. Na początku spotkania jeden z piłkarzy Dnipro otrzymał cios łokciem. Kamery to pokazały, ale sędzia nic nie widział!
Ta sytuacja tak rozbiła zespół Dnipro, że Tottenham bez większego wysiłku wygrał mecz. Gdyby nie osłabienie zespołu z Dniepropetrowska zapewne Tottenham nie strzeliłby kolejnych dwóch bramek i nie uzyskał awansu.
Ciekawe co z tym zrobią władze piłkarskie? Zapewne nic, bo symulowanie to normalka w piłce nożnej!
Zawsze darzyłem zespół Tottenhamu sporą sympatią. Tą sympatię w dużej części utracili, a sam Jan Vertonghen ... szkoda słów.
W sumie, czy jest się czym ekscytować? To przecież piłka. Biznes.
Skomentuj wpis